Połamany płot. Na nim farba się łuszczy. Nieopodal śmietnik, chyba zapomniany przez służby sprzątające, bo śmieci się z niego „wylewają”. W tle ściana domu z czymś, co bardzo chciałoby się nazywać graffiti, ale twórca nie podołał wyzwaniu.
Każdy z nas kojarzy taką twarz miasta. Zaniedbaną, nielubianą. Obok której lepiej przemknąć jak najszybciej .
Ale czy bolące oczy to jedyne zło jakie zapuszczona i zdewastowana przestrzeń może nam wyrządzić? O tym dzisiaj.
Zacznijmy od Teorii Wybitych Szyb.
Głosi ona, że zakłócenia porządku w przestrzeni publicznej takie jak np. powybijane szyby (stąd nazwa) są sygnałem tolerancji dla bezprawnych zachowań. Czyli: ludzie widzą, że coś jest nie tak i podświadomie daje im to przyzwolenie dla innych niezgodnych z dobrymi obyczajami czy prawem zachowań. Rozrzucone śmieci, rozbite butelki (czy szyby ;)) itp. wysyłają sygnał, że można tu więcej śmiecić, demolować, rozbijać… A dalej jest tylko gorzej. Te zachowania się nawzajem napędzają i prowadzą do coraz większych aktów wandalizmu, nawet tak poważnych przestępstw jak grabieże czy morderstwa. Tak to wymyślili… George Kelling i Caterine Coles – autorzy Teorii Wybitych Szyb.
Ale czy to prawda?
Rok 2008. Grupa badaczy pod kierownictwem Kees Keizera z University of Groningen w Niderlandach postanawia to sprawdzić. Zrobiono Eksperyment.
Polegał on na obserwacji przestrzeni: parkingu rowerowego, w której zmiennym czynnikiem był porządek. Jednego dnia ściana z zakazem graffiti była pokryta malunkami, innego pomalowana jednolitym kolorem. Do każdego roweru na tym parkingu przyczepiano ulotkę. Okazało się, że w dniach, kiedy umieszczono graffiti 69% powracających właścicieli rowerów wyrzucało ulotkę na ziemię, podczas gdy w dniu bez graffiti jedynie 1/3 osób dopuszczała się zaśmiecania. To nie koniec. Badanie prowadzone było w różnych konfiguracjach i zawsze okazywało się, że widoczne efekty drobnych wykroczeń generowały większą liczbę innych wykroczeń.
Sprawdzono także, jak element graffiti wpływa na poważniejsze przestępstwa takie jak kradzież. W skrzynce pocztowej umieszczano banknot. Sceneria wokół zmieniała się: jednego dnia był to teren uporządkowany z czystą ścianą, innego zaśmiecony, a ściana pomalowana mimo zakazu. W pierwszym wypadku kopertę z banknotem ukradło 13% przechodzących osób, natomiast w drugim aż 27%*.
Jak się okazuje – rzeczywiście – widoczne na ulicy efekty drobnych wykroczeń prowadzą nie tylko do kolejnych małych wykroczeń ale i do poważniejszych przestępstw jak kradzież.
Ciekawe, prawda? Pokazuje to, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za porządek w przestrzeni miejskiej. Warto się więc zastanowić przed wyrzuceniem peta na chodnik lub otagowaniem ściany sąsiedniego bloku w przypływie artystycznego szału. Powoduje to nie tylko oszpecenie ulicy, ale i niewidoczne gołym okiem znacznie poważniejsze konsekwencje. Bo ten niewinny napis cichutko ale z uporem zachęca innych do kolejnych niszczących przestrzeń zachowań.
Z drugiej strony, kiedy dbamy o porządek, „pomagamy” innym także o niego dbać. Mamy większy niż nam się wydaje wpływ na wygląd naszych miast. 🙂
A co dalej z Teorią? Jak się okazało w późniejszych badaniach, drobne przestępstwa owszem pociągają za sobą kolejne. Jednak najcięższym, które można w ten sposób „wywołać” jest rabunek. Nie ma natomiast związku między drobnymi wykroczeniami, a brutalną przestępczością jak np. morderstwo. Uff. 😉
autor zdjęcia: Matt Artz
*Lily Bernheimer, Potęga przestrzeni wokół nas
Social Menu