Lipcowy wieczór, już ciemno. Wracam do domu. Miasto ucichło, przez mrok nocy przebijają się światła ulicznych lamp.
Wolnym krokiem przechodzę wzdłuż przydomowych ogródków sąsiedniego bloku. Zarówno one jak i pobliskie trawniki są mocno zarośnięte – efekt strategii nie koszenia trawy praktykowanej w ostatnim czasie przez miasto. Wtem z zarośli wygląda mały łepek ze spiczastym nosem. Po chwili chodnikiem szybko przemyka przebierając drobnymi nóżkami – jeż.
A przecież to środek miasta. Za dnia hałaśliwego, nie dającego chwili spokoju, w nocy niespokojnego jak drzemiący drapieżnik, szumiącego przebiegającą obok trzypasmówką. A jednak ta urocza kulka znalazła sobie bezpieczną oazę. Tu, między blokami. W nieskoszonych trawach.
Koniec sierpnia.
Tym razem 6 rano. I „ulubiona” pobudka, czyli… brzęczenie kosiarki. Gdy po chwili z otchłani snu wróciłam do świadomości, pierwsza moja myśl brzmiała: gdzie się podzieją lokalne jeże?
O co chodzi miastom?
I tu moje pytanie: czy miasta wiedzą o co im chodzi z tym odejściem od koszenia? Tak wiem, susza i magazynowanie wody. Ale mam wrażenie, że brakuje przemyślanej strategii. Przez dużą część sezonu nie kosimy, wszystko sobie rośnie jak chce. Wyrastają ’miejskie łąki’, którym do urodziwych, barwnych dywanów daleko. Zamiast tego powstaje bałagan, rośliny wrastają w krawężniki, ogromne chwasty straszą wyrastając spośród traw. Miejskie trawniki często zarastały skrzyżowania i przejścia dla pieszych doprowadzając do niebezpiecznego ograniczenia widoczności. I dopiero po interwencjach mieszkańców były przycinane.
Ten cały krajobraz pokazuje, że wszystko dzieje się „na spontanie”. A potrzeba planu.
Bo miejskie łąki mogą być piękne. Wystarczy wiosną zasilić glebę nasionami roślin o barwnych kwiatach. Wyrośnie łąka kwietna, które urozmaici krajobraz.
Ważne by opracować plan koszenia strategicznych miejsc, a także przycinania pasów wzdłuż chodników. Sprawi to wrażenie zadbanej przestrzeni i jest ważne ze względu na coraz liczniej występujące kleszcze. O same łąki też trzeba dbać. Nie mogą zagłuszać wcześniejszych nasadzeń, takich jak niewielkie krzewy czy iglaki – w tych miejscach trawy powinny być przycięte. Dobrze też kontrolować czy szybciej i bujniej rosnące chwasty nie wybijają się zbyt wysoko dominując nad innymi roślinami i wprowadzając nieład w kwietnym dywanie.
A miejsca zadrzewione? Tam także może rosnąć łąka, tzw. łąka leśna. Kwiaty wśród drzew to naprawdę piękny widok. Specjaliści dobiorą nie tylko gatunki wytrzymałe i rozsądne cenowo, ale też urozmaicone kolorystycznie. Strategia powinna być spójna dla wszystkich zieleńców, także tych zarządzanych przez spółdzielnie. Wszystko da się zrobić, trzeba tylko wiedzieć co chcemy osiągnąć 🙂
Klimat się zmienia, częste koszenie jest rzeczywiście coraz mniej uzasadnione. Łąki miejskie szybko zostają zamieszkane przez nowych lokatorów. Takich jak ten Jeż.
Ale prawidłowo pielęgnowane będą cieszyć aż do zimy. Bez konieczności nagłego koszenia do zera, bo „już trochę za bardzo zarosło”. Nie możemy pozostawiać miejskich trawników samym sobie. Powinniśmy przyjrzeć im się na nowo. I zadbać o to by cieszyły oczy oraz służyły wszystkim mieszkańcom miast. Także jeżom czy… innym jeżozwierzom:)
ps. pamiętacie „Chłopaki nie płaczą”;)?
Social Menu